niedziela, 20 października 2013

Rozdział XV

Rozdział XV

- Witam- powiedział nasz ochroniarz. Słysząc jego obślizgły głos, który zmienił na dany moment w słodziutki, wywołał we mnie odrazę i drżenie. Patrzył się na mnie ćpuńskim wzrokiem. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Chciałam uciekać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Były jak z waty. Czułam jak szklą mi się oczy. ,, Nie, nie, nie. To tylko zły sen''- powtarzałam sobie w myślach. ,, Zaraz się obudzisz". Zamknęłam i otworzyłam oczy. Myślałam, że to pomoże. Czułam jakby świat zatrzymał się w miejscu.

- Cześć- zaświergotały Alice i Pezz. Czułam wielką kulę w gardle. Alice szturchnęła mnie lekko w ramię.
- Cze- cześć- powiedziałam ledwo słyszalnie, ale na jego twarzy widziałam tą satysfakję z mojego strachu. Dziewczyny poszły w stronę wejścia. Najwidoczniej myślały, że idę za nimi, a ja jak ten słup soli stałam przed galerią i nie mogłam ruszyć nawet palcem. Srece łomotało mi tak bardzo, że On na 100% je słyszał. Podszedł w moją stronę. Automatycznie się cofnęłam, ale oczywiście Cat musiała na coś wejść co by ją unieruchomiło... Czy muszę być taką fajtłapą ?! Czułam zimno metalu na plecach. Oddychałam tak szybko...

- Niech Pani uwarza. Kręci się tu wiele zboczeńców i ćpunów. Mam Panią chronić- mówił z głosem przepełnionym troską. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że naprwdę chce mnie chronić. Poczułam jak jego palce jadą do góry mojego uda. Jęknęłam z przerażenia. Czułam łzy. Bałam się. Nie mogłam się ruszyć. Nie potrafiłam. Jakby moje ciało nie było moje. Ktoś szarpnął Kacpra za ramię.

- Co Pan robi tej Pani ?- zapytał zza ciemnych okularów młody chłopak. Nie wiem po co mu były okulary w tak pochmurny dzień.
- Nie Twoja sprawa, gnojku- zasyczał Kacper.
- Wydaje mi się, że moja, bo ta urocza istotka płacze- jego głos był taki delikatny i stonowany, a zarazem męski.
- Powiedziałem coś, WON!- Kacper celował w jego twarz, ale tamten był szybszy i złapał jego rękę i wykręcił na plecy.
- Coś jeszcze?- zapytał mocniej wykręcając mu rękę. Usłyszałam za sobą ciszy szmer. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam dziewczyny, przyglądające się całej akcji. Chłopak z okularami podszedł do mnie z Kacprem, cały czas mając jego rękę za plecami. Wyzywał chłopaka, a on jak grochem o ścianę. Opanowany i spokojny. Dopiero teraz dostrzegłam jego ciemne, prawie czarne włosy. Mocne rysy twarzy. Wysoki i barczasty. Przyznać muszę. Niezłe ciacho z niego.
- Przeproś tą damę- powiedział opanowanym głosem. Próbował się wyrwać, ale tamten wykręcał mocniej jego rękę. W końcu jękął z bólu. A ja cały czas stałam w miejscu. Usłyszałam głos Alice. Nic nie rozumiałam. Byłam oszołomiona.
- Puść mnie !- syknął przez zaciśnięte zęby Kacper. Nie wiem jak, ale wydostał się z jego uścisku. Pobiegł do auta. Wsiadł i odjechał. Niech jedzie gdzie pieprz rośnie, bylebym go nie widziała. Pezz i Alice patrzyły na odjeżdżające auto.
- Wszystko w porządku ?- podszedł do mnie i ściągnął okulary. Patrzyłam w jego hipnotyzujące ciemnobrązowe oczy. Jedynie kiwnęłam głową.
- Coś ci zrobił ?- cały czas patrzyłam mu w oczy. Nie wiedziałam co zrobić.
- Co do cholery się stało ?- wypaliła Pezz. Ciemnooki skrócił szybko całą sytuację. Nie wiedziałam, że cały czas po policzkach spływały mi łzy. Zorientowałam się dopiero jak chłopak delikatnie chusteczką wycierał mi policzki. Zdobyłam się na odwagę.
- To był ON- powiedziałam drżącym głosem. Przed oczami miałam tą noc.
- KACPER ??!!- Prerrie wraz z Alice krzyknęły w tym samym czasie. Kiwnęłam głową.
- Kto ?- spytał opanowanym głosem.
- Jak masz na imię?- wypaliłam nie zważając na jego ostatnie pytanie.
- Jacob- powiedział z uśmiechem ukazując rząd śnieżnobiałych równych zębów. Przyznam, onieśmielał mnie trochę.- A Ty ?
- Catlin- uśmiechnęłam się.
- Miło cię poznać, Catlin- jeszcze jeden onieśmielający uśmiech. Dziewczyny gdzieś znikły. ,, Pewnie poszły do sklepu"- pomyślałam. Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Dziękuję za to przed galerią. Gdyby nie ty...- spuściłam głowę. ,, Głupia dziewucho, nie rycz''- powiedział mi obcy głos w głowie. Posłuchałam go.
- Nie musisz dziękować- kolejny uśmiech, FUCK, czułam jak się czerwienię. ,, Ogarnij się, LOUIS na ciebie czeka"- zaś ten głos. Czułam jak wibrował mi telefon w kieszeni.
- Przepraszam, ktoś do mnie dzwoni- wymamrotałam. Popatrzyłam na wyświetlacz ,, Nieznany numer". Odebrałam.
- Tak ?- zapytałam.
- Obserwuję się Catlin. Nie myśl, że wystraszyłem się tego lalusia- powiedział głosem pełnym pogardy. Czułam jak moje ciało samo się spina.
- Jak spieprzyłeś, to najwidoczniej tak- rozłączyłam się. Podeszłam do Jacoba.
- Naprawdę dziękuję, ale muszę już lecieć. Jestem ci coś winna, więc jeśli będziesz czegoś potrzebował to daj znać- podałam mu malutką kartkę z numerem. ,, Jeszcze jeden uśmiech, proszę'' - pomyślałam, a chwilę później skarciłam się w duchu, za tą myśl, ale jak za zawołanie dostałam to o co prosiłam.
- Do zobaczenia- powiedział i poszedł przwciwną stronę. Odetchnęłam pełną piersią. Czułam się obserwowana. Zadzwoniłam do Alice. Były w H&M. Weszłam i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to ta cudowna sukienka. Poszukałam 36 i pomachałam moją zdobyczą dziewczną, które pojawiły się na horyzoncie. Zapomniałam o wszystkim co się stało jeszcze chwile temu i poddałam się wirowi zakupów.

***
Weszłyśmy do domu z wielką dawką pozytywnej energii. Od razu rzuciłam się w ramiona Lou. Wziął moje torby z zakupami i mnie w ramiona. ,,Mój siłacz''- pomyślałam. Otworzył drzwi do swojego pokoju kopniakiem. Postawił mnie na podłodze.
- A teraz chwal się co sobie kupiłaś- wyciągałam każdą rzecz po kolei. Pokazując mu ostatnią zdobycz przyciągnął mnie do siebie i zaczął zachłannie całować. Jego ręcę zwiedzały moje całe ciało. Zaczął wkładać ręcę pod moją koszulkę.
- Louis- szepnęłam-, proszę, przestań- jego ręce szybko przestały siłować się z moim stanikiem.
- Wybacz, poniosło mnie- mówił cicho. Miał spuszczoną głowę. Dwoma palcami podniosłam jego podbrudek. Patrzyłam głęboko w jego oczy. Dałam mu buziaka w czubek nosa.
- Muszę ci coś powiedzieć- opowiedziałam o całym zajściu przed galerią. Jego twarz ukazywała różne emocje. Wściekłość, ból, zazdrość, satysfakcję przy wykręcaniu ręki. Gdy skończyłam wziął mnie w ramiona. Nawet nie wiem kiedy zrobiło się już doszczętnie ciemno. Rozmawialiśmy i przypominaliśmy sobie o różnych śmiesznych sytuacjach z dzieciństwa. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy się, tuliliśmy, całowaliśmy. Czułam, że jest kimś kogo potrzebowałam tak często. Mimo swojego wieku był taki, jakim go zapamiętałam. Podeszłam do jego szafli i wyciągnęłam z niej koszulkę. Louis patrzył na każdy mój najmniejszy ruch. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Zmyłam makijaż i wyszłam. Podeszłam do łóżka, w którym czekał na mnie Lou.
- Mhmm... Cudownie pachniesz- powiedział, bawiąc się kosmykiem moich włosów. Wtuliłam się w jego pierś. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i cichutko śpiewał do ucha. Gładził moje włosy. Ostatkiem sił podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy.
- Kocham cię- powiedziałam.
- ,,They don’t know how special you are
They don’t know what you’ve done to my heart
They can say anything they want
Cause they don’t know us
They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about
They don’t know about
They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about
 They don’t know about''- zaśpiewał mi i przypieczętował to długim i namiętnym pocałunkiem.
- ,,They don’t know about us''- zaśpiewał mi do ucha i odpłynęłam w krainę Morfeusza.


_______________________________

Mam nadzieję, że się spodobał :* Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, bo na razie muszę ponadrabiać wszystko w szkole. Pamiętajcie, komantarze motywują :* Do następnego <33

Nowy bohater

Pojawia nam się nowa osóbka w imaginie. Mini opisik :)




Kacper Capone- jest w połowie Polakiem-matka, a w połowie Włochem-ojciec. Przeprowadził się z matką i ojcem do Polski gdy miał 10 lat. Szybko załapał kontakt z Catlin. Był jej pierwszym chłopakiem. Ma 19 lat. Przyleciał do Anglii za Cat. Chce się z nią policzyć i chce przytkać jej usta, żeby nikomu nie powiedziała, o tym, że ją zgwałcił. Jest zdolny do wyszystkiego. Najbardziej jak się naćpa. 

To tyle, więcej w imaginie : D

niedziela, 13 października 2013

Rozdział XIV

Rozdział XIV

Obudziłam się przytulona do Louisa. Popatrzyłam na zegarek. 8.17. ,,Mindfuck"-pomyślałam. Usłyszałam dźwięk sms'a. Poczułam jak Lou przyciąga mnie bardziej do siebie.

- Nie wstawaj-powiedział zaspanym głosem-, dzień dobry Księżniczko- pocałował mnie w czoło.
- Cześć- powiedziałam. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i się skrzywaiłam. Najwidoczniej zobaczył to, bo chwilkę później był nade mną.
- Uśmiech, raz- odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła. Uśmiechnęłam się blado.- Nie takiego uśmiechu oczekiwałem. Zrzuciłam go znad siebie i tym razem ja byłam nad nim.- Mrrr, to mi się podoba- powiedział i złapał mnie za biodra. Wyszczerzył te swoje ząbki.
- Zbok- powiedziałam i cmoknęłam.
- Ale twój Zbok- zrzucił mnie i pocałował w usa. Lekko włożył swój język i zaczął siłować się z moim. Włożyłam ręce w jego włosy i przygryzłam jego wargę. Zmierzwiłam jego włosy po raz ostatni. Szybko wstałam. Wzięłam komórkę, ciuchy i ruszyłam w stronę łazienki.
-Zostawiasz mnie?- zapytał i zrobił minę zbitego szczeniaczka.
- Chce się ubrać i wracam do ciebie- lekko zadrżał mi głos. Wstał i podszedł do mnie. Był w samych bokserkach w dolary. Jego nieułożone włosy i ,,ubiorem' idealnie współgrały. Wyglądał tak seksownie. Ehhh...
- Co się dzieje?- złapał mnie za rękę i patrzył głęboko w oczy. Wiedział, że nie będę mogła skłamać patrząc mu się w oczy.
- Boję się. Kacper jest nie obliczalny...- czułam złę na policzku. Lou starł mi ją.
- Jesteś z nami. Nic ci się nie stanie. Obiecuję- pocałował mnie w czubek nosa. Wtuliłam się w niego.
- Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. To mój obowiązek cię chronić i będę robił to zawsze, a teraz leć się ubrać, bo coś czuję, że ktoś tu zaraz wparuje i powie, że śniadanie czeka- popchnął mnie w stronę łazienki-, już tęsknię-powiedział jak zamykałam drzwi. Ściągnęłam koszulkę, którą miałam na sobie. Nie wiem jak znalazła się na mnie. Chyba Lou mnie przebierał... Puściłam Kelly Clarkson -Stronger. Śpiewałam z nią i brałam przysznic. Wytarłam się dokładnie i zaczęłam suszyć włosy. Szybko się ubrałam i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam i zobaczyłam jak Lou z kimś rozmawia przez telefon.
- Nie! Już powiedziałem! Nie chcę cię znać!.... Idź do swojego Nathanka..... Powaliło cię! Kocham kogoś innego...... Tak, Catlin. Nie dzwoń i nie pisz do mnie!- rozłączył się. Stał przed oknem i na coś się patrzył. Podeszłam i go przytuliłam. Wyraźnie się rozluźnił.
- Chodź na śniadanie- powiedział i złapał mnie za rękę. Schodziliśmy po schodach, gdy z pokoju wychodził Liam.
- Jak się czujesz Cat?- zapytał z przejęciem w oczach.
- Ujdzie- powiedziałam. Dał mi sójkę w bok. Wymusiłam uśmiech, ale z uśmiechu przeszło to na skrzywienie.
- Cat !!- usłyszałam dwa cudownie współgrające ze sobą damskie głosy. Lou puścił moją rękę i leciutko pchnął mnie w stronę Pezz i Alice. Zeszłam i od razu obie rzuciły się na mnie. Mało mnie nie udusiły, tak mocno mnie ściskały.
- Ej, bo ją udusicie- powiedział Zayn i wpychając mnie pomiędzy dziewczyny zamknął mnie w uścisku.- Obiecuję, będzie dobrze. Nie pozwolimy cię skrzywdzić- powiedział mi na ucho.
- Dziękuję- odpowiedziałam. Puścił mnie i pocałował Prerrie w czoło.
- Dajcie mi dojść do Cat- usłyszałam zachrypnięty głos. Chwilę później Harry już mnie przytulał.
- ŚNIADANIE !!!- usłyszeliśmy z kuchi. Wszyscy weszliśmy do kuchni. Niall przygotował śniadanie. Podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się.
- Ej, bo będę zazdrosny- powiedział Lou z uśmiechem, gdy siadał do stołu. Siedziałam pomiędzy Lou, a Hazzą.
- Jakie plany na dzisiaj?- zapytał Liam.
- A no, Cat idziemy dzisiaj na zakupy?- zapytała Pezz. - Alice się zgodziła. Więc ?
- Dobry pomysł- powiedziałam nie zbyt entuzjastycznie,  męcząc już chyba z piątą minutę jednego naleśnika.
- To za godzinkę, co?
- Spoko.
- Jedz to śniadanie- powiedziała Alice cała w skowronkach z racji tego,że czekają nas zakupy.
- Wybacz Niall, ale nie jestem głodna. Pójdę się przebrać. Dziękuję- wstałam od stołu i poszłam. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam Alice.
- Idę z tobą- uśmiechnęła się.- Przepraszam- powiedziała, gdy byłyśmy już w pokoju Louisa. Nie wiem skąd wzięły się tam moje rzeczy. Postanowiłam zpytać go o to później.
- Za co?
- Przyjechałaś tak naprawdę do mnie, a prawie nie poświęcam ci czasu.
- Alice, rozumiem, jesteś zakochana- tak naprawdę potrzebowałam jej.
- Pomimo tego powinnam się tobą zająć.
- Kochanie, mamy całe życie przed sobą. Nadrobimy- wysłałam jej całusa.- A teraz czas się przebrać... Nie wiesz może czemu są tu moje wszystkie rzeczy ?
- No, bo wiesz... Zaproponowali mi żebyśmy tu zamieszkały, jak byłaś w szpitalu...- powiedziała, jakby czekała, aż ją opiernicze.
- Bajerancko. Jest dzisiaj ciepło ? Bo nie wiem jak mam się ubrać.
- Chłodno i deszczowo.
- Dupnie- powiedziałam szperając w szafie jakieś cieplutkie ciuszki. Padło na wygodę. Alice i Pezz były odstawione.
- Nie będzie wam zimno?- zapytałam jak stałyśmy na dole.
- Jedziemy autem- powiedziała z uśmiechem Pezz.
- Zapomniałam- strzeliłam buraczka.
- Chciałyście wyjść bez pożegnania?- zapytał Harry. Po jego prawej stał Lou, a po lewej Zayn. We trzy naraz podeszłyśmy do naszych chłopaków. Lou wziął moją twarz w obie ręce. Patrzył mi głęboko w oczy.
- Kocham cię- oboje powiedzieliśmy to w tym samym momencie. Przytuliłam się do niego. Dał mi całusa w nos.
- Uważaj na siebie- powiedział,- zresztą i tak macie załatwioną ochronę.
- Jak to ?
- Leć już- przejechał palcem po moim policzku.- Tęsknię- posłał mi buziaka jak wychodziłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do auta Alice. Za nami stało czarne VOLVO. Najwidoczniej dziewczyny wiedziały o ochronie. Ruszyłyśmy. Całą drogę gadałyśmy o ciuchach i sklepach. Po jakiś 20 minutach dojechałyśmy do galerii.  Zaparkowałyśmy i wyszłyśmy. To samo zrobił nasz ochroniarz. Wydał mi się taki znajomy. Nagle mnie oświeciło. To był...



_____________________________________

Miśki !! PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM. Nie dodawałam tak długo rozdziału, bo jak wyszłam ze szpitala, to miałam cholerne bóle głowy i potem znowu wylądowałam w nim -,- Ale teraz jest okej :* Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, jak tak proszę o pozostawienie komentarza. Co najmniej 5 <33 Dziękuję  <333 I strasznie chciałam podziękować za te 2296 wyświetleń to dla mnie naprawdę BARDZO DUŻO <3 Jeszcze raz dziękuję <33