niedziela, 22 września 2013

Rozdział XIII

Rozdział XIII

* 2 lata wcześniej *

 ,, Nie wiedziałam co się ze mną działo. Nie mogłam jeść, nie mogłam pić, nie mogłam spać, nie chodziłam do szkoły, byłam tak bardzo załamana... Cały czas myślałam o nim- Louisie. O tym, jak obiecywał, jak bardzo za nim tęsknię. Po raz 30 słuchałam tej jednej piosenki, cały czas. Leżałam na łóżku czując ciepłą ciecz na policzkach. Byłam sama w domu, jak to w zwyczaju. Rodzice mieli wrócić o 22. Mój telefon zawibrował. ,,Jedna nowa wiadomość od: Kacper.
,,Mam coś dla Ciebie, będzie Ci po tym bardzo fajnie. U mnie, za 20 minut. Masz być !"
 Kacper to kolega. Nie lubiłam go za bardzo, ale dobra. Ogarnęłam się i  wyszłam. Było niemiłosiernie zimno jak na październik. Po 10 minutach dotarłam do domu Kacpra. Zapukałam. Chwilę później otworzył mi drzwi. 

- Wejdź- powiedział z uśmiechem. Poszłam do salonu. Okay, przyznam się. Nie lubiłam Kacpra, bo kiedyś z nim byłam. Zdradził mnie z jakąś lafiryndą, dlatego się z nim koleguje, chociaż nie robię tego zbyt chętnie. Przyniósł mi Coca-Cole.

- Nie chcę pić- powiedziałam jeszcze trochę zapłakanym głosem-, co masz dla mnie ?
- Widzę jak wyglądasz, to przez niego ?- zapytał, nic nie odpowiedziałam.

- To masz czy nie ?! Ściągnąłeś mnie tu na darmo ? 
- Spokojnie kochanie.
- Nie mów tak do mnie!
- Dobrze, dobrze- powiedział z uśmiechem. Czerpał radochę z wkurzania mnie.- Trzymaj- wręczył mi mały woreczek z białym proszkiem.
- Co to jest?!- zapytałam.
- A na co Ci to wygląda- palcem przejechał po moim policzku. Odsunęłam jego rękę.- To jest COŚ co ci pomoże. 
- Jaśniej- powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
- Amfetamina- powiedział i wysypał na stół zawartość drugiego woreczka.
- C-co się z tym robi?- głos mi bardzo drżał. Formował coś na kształt grubej kreski. Wziął jakąś rureczkę i wciągnął nosem. Poczułam przypływ adrenaliny i chęć spróbowania. Tak wielką...

- Twoja kolej- podał mi ową rureczkę. Zawachałam się przez chwilkę, ale podeszłam. Zrobiłam to tak jak Kacper. Przez chwilę nic nie czułam. Nagle poczułam się bardzo dziwnie, jakbym w środku miała burzę. Kacper usiadł na podłodze i dosłownie ściągnął mnie z kanapy. Położył moją głowę na swoich udach. 
- Nie martw się. Jestem przy tobie. Nic ci się nie stanie. To będzie odlot- z każdym słowem wydawało mi się, że mówi coraz wolniej. Popatrzyłam na jakieś pismo leżące na stole. Każda literka miała osobny wymiar. Zamknęłam oczy. Trafiłam do innego świata. Nie wiedziałam czy jestem książką, stołem czy szklanką. Czułam się tak wspaniale. Miałam tak wyostrzone zmysły, że słyszałam jak ktoś w domu obok kichał. Słyszałam szczekającego psa, który był oddalony ode mnie o kilomerty. To było niesamowite. Chciałam więcej i więcej. W jedej chwili ,,obudziłam" się z tego cudownego snu. Patrzyłam na twarz Kacpra, wydawła mi się taka cudowna. Tak bardzo chciałam zasmakować jego ust. Złapałam rękoma jego kark i pocałowałam go. 
 
***
Podprowadził mnie do domu i wręczył 2 woreczki z białym proszkiem. Miałam lepszy nastrój. Na pożegnanie dałam mu całusa w policzek. Weszłam do domu. Rodzice już spali. Poszłam do pokoju i wysypałam zawartość jednego woreczka i wciągnęłam. Wszystko wokoło mnie wirowało. Miałam włączoną piosenkę ,,We Can't Stop" Miley Cyrus. Każdy dźwięk miał inną barwę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się, była 7.03. Wstałam. Spakowałam się. Umyłam i ubrałam. rodzice byli oszołomienie moim widokiem przy śniadaniu i z lekkim uśmiechem na twarzy. Przywitałam się z nimi. Zjadłam jajecznice i wybiegłam do szkoły. Podeszłam pod klasę i poczułam kogoś ręce na mojej talii, odwróciłam się i zobaczyłam Kacpra. Uśmiechnęłam się do niego, a on mnie pocałował delikatnie w usta.

- Masz dostawę- włożył mi do kieszeni kilka woreczków proszku.
- Dzięki.
- Idziesz z nami na wagary?- zapytał.
- Nie przyłapią nas ?!- powiedziałam piskliwym głosem.
- Nie.
- A kto będzie ?- zapytałam.
- Ty, Marcin, Kuba, Marcel i ja.
- Tylko chłopcy ?
- Tak- powiedział z uśmiechem.
- No okay- wyszliśmy ze szkoły. Zobaczyłam jego kumpli i trochę pożałowałam. Podeszłam z Kacprem i się z nimi zapoznałam, wydali się mili. Marcel był z nas najstarszy. Miał 18 lat. Wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy na waxy...

* 3 tygodnie później *
Miałam poważną rozmowę z Alice na Skype na temat amfy. Kazała mi zakończyć ćpać albo koniec przyjaźni. Wybrałam przyjaźń. Szłam do Kacpra żeby zakończyć sprawę z amfą. Zapukałam. Otworzył mi drzwi. Był całkiem naćpany.

- Zapraszam- powiedział. Weszłam do niego do domu.- Siadaj- nie posłuchałam go. Stałam na środku pokoju. Podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam. Złapał mnie mocno za rękę, Czułam jak robią już mi się siniaki. Wrywałam rękę z tego bolącego uścisku.
- Przyszłam ci powiedzię, że kończę to.
- Co ?!- ledwo stał na nogach.
- Amfę i ciebie. 
- Nigdy- w jego oczach widziałam furię. Zaczął mnie szarpać. Popchnął mnie na coś i z hukiem uderzyłam o szafkę głową. Dotknęłam bolącego miejsca i poczułam ciepłą ciecz. Popatrzyłam na dłoń. Krew. Wzdrygnęłam się gdy poczułam jego ręce na sobie. Chciałam wstać i uciec, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Wziął mnie przez ramię. Białam go w plecy, drapałam, wbijałam paznokcie, a on nic. Rzucił mnie na łóżko w swojej sypialni i zamknął drzwi. Zaczął się do mnie dobierać, rozerwał mi koszulkę, wiłam się na łóżku, biłam, kopałam go. Wziął mnie za dłonie, dał je za moją głowę i mocno je ściskał. Usiadł na mnie okrakiem. Przyległ do mnie tak mocno, że prawie nie czułam ciała. Krzyczałam. Kilka razy uderzył mnie w twarz. Bolało jak cholera. Ściągnął mi spodnie i majtki. Krzyczałam, nie chciałam tego. Rozszerzył mi nogi i wszedł we mnie. Ból był nie do opisania. Robił to mocno i szybko. Płakałam. Strasznie bolało. Bił mnie. Sprawiało mu to wielką przyjemność. Mój ból. Mój krzyk. Cały czas próbowałam się uwolnić, ale słabłam przez ból. Poddałam się..." 

* teraz *

Wszyscy patrzyli na mnie. Płakałam. Łzy spływały mi po policzkach ciurkiem. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Miałam spuszczoną głowę. To wszystko powróciło. Wspomnienia. Ból...

- Zabiję skurwysyna- powiedział Louis. Widziałam w nim furię. ,,Nie odchodź, potrzebuję Cię. Teraz..."-pomyślałam. Wychodził już z pokoju, ale Liam i Zayn go powtsrzymali.- PUSZCZAJCIE MNIE !!!
- Myślisz, że też nie mamy ochoty go zabić ?! Dawno powinien siedzieć za kratkami- powiedział Zayn.
- Rozszarpał bym mu z chcęcią gardło !-krzynkął Niall.
- Hej !- Prerrie krzyknęła- Wy tu się kłócicie co kto by mu zrobił, a najbardziej poszkodowana siedzi tu- podeszła do mnie. Przytuliła mnie. Alice od początku była przy mnie. Nie podnosiłam głowy, nie potrafiłabym żadnemu z nich spojrzeć teraz w oczy. ,,On tu jest, tu On jest, tu jest On"- cały czas ta myśl chodziła po mojej głowie. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Chłopaki do mnie podeszli i wszyscy przytulili. Lou pocałował mnie w czoło. Niall dał mi sójkę w bok, lekko się uśmiechnęłam. Louis obiął mnie w talii. Cały czas był wściekły.
- Zgłaszałaś to na policję ?- zapytał Liam.
- Nie.
- Jak to?!- wszyscy prócz Alice się o to zapytali.
- Bo..bo..
- Cat się tego wstydzi. Wiem ile ją to kosztowało i jak bardzo źle na nią wpłynęło- powiedziała Alice i popatrzyła na nich.
- On tu jest- wyrwało mi się.
- Catlin, jestem tu i chłopaki też, nie bój się- powiedział Louis.
- Może zostawmy ich samych?- zapytał Harry.
- To dobry pomysł- powiedział Liam. Wszyscy prócz Nialla wyszli. Podszedł do mnie.
- Jak się czujesz ?- zapytał.
- Zawstydzona, smutna, zażenowana- spojrzałam mu w oczy. Pogładził zewnętrzną częścią palca mój policzek.
- Przykro mi, że tak się stało- spuścił wzrok i po jego policzku spłynęła łza. Podniosłam palcem jego podbrudek, wytarłam jego łzę. Popatrzył mi w oczy. Złapał i ścinnął dłoń i wyszedł. Dławiłam w sobie wybuch płaczu. Louis przytulił mnie.
- Wiem, że chce ci się płakać. No wypłacz się kochanie- gładził moje włosy. Pozwoliłam uczuciom wypłynąć i nie dławiłam w sobie niczego. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam na jego ramieniu wdychając jego zapach...



________________________


Proszę komy Miśki <33 Taki trochę smętny, ale jest :** A więc, nie wiem kiedy napiszę następny rozdział, bo od jutra (23.09) jestem zaś w szpitalu ;cc ale będę śledzić bolga ;D KOMY, KOMY I JESZCZE RAZ KOMY PROSZĘ <333 dziękuję <3

czwartek, 19 września 2013

Zawiedzionaaaaa ;ccccc

Jestem zawiedziona i podłamana, że nie ma Polski na WWAT ;cccc Miałam już tak wielkie nadzieje, że w końcu zobaczę ich na żywo ;ccc Ale nie można wątpić kiedyś do Nas przyjadą i zobaczą jak wspaniałe są Ich Polskie fanki <3 <3

wtorek, 17 września 2013

Rozdział XII

Rozdział XII

* perspektywa Alice *
 
                  Dojechaliśmy do restauracji. Harry wyszedł szybko z auta. Podbiegł do moich drzwi i je otworzył. Podał mi rękę, złapałam za nią i pomógł mi wysiąść. Zamknął auto i objął mnie w tali.

- Wyglądasz jak Bogini- szepnął mi do ucha loczek.
- A ty jak Bóg- pocałował mnie w usta. Rozpłynęłam się w jego ustach. Tych cudownych pełnych ustach Harrego Styles'a. Mojego Harrego Styles'a.

- Panie Styles-przerwał nam jakiś męski głos ,, Śmietnik w rękę i chcesz po mordzie koleś ?! Przerywać mi pocałunek z takim wspaniałym mężczyznom..."- powiedziałam w duchu-, rezerwacja gotowa.
- Dziękuję Mark- powiedział mój chłopak.
- Gdzie idziemy ?- zapytałam.
- Na korniszona- uśmiechnął się tajemniczo.
- Zboczuch- klepnęłam go lekko w ramię i posłałam buziaka. Widziałam przed sobą tłum paparazzi i fanek. Robili nam tyle zdjęć, że aż oczy zaczęły mnie boleć.
- Pokarzmy im to- szepnął mi do ucha.
- Ale co ?- zapytałam zdezorientowana. Zatrzymał się. Splótł nasze ręce i pocałował mnie namiętnie. Straciłam poczucie czasu. Nie wiem czy całowaliśmy się minutę, godzinę czy rok. On działa na mnie tak jak nikt nigdy. Nigdy. Fanki krzyczały coś typu ,, Zostaw Harrego !!" Kolejna szmata, która zabiera NAM NASZEGO HARREGO !!!". Jakoś szczególnie mnie to nie ruszyło. Harry przytulił mnie.

- Przepraszam- powiedział i pociągnął mnie w stronę wejścia. Weszliśmy do windy.
- Za co mnie przepraszasz ?
- Za tą szopkę na dole. Chciałem po prostu całemu światu pokazać ile dla mnie znaczysz- zarumieniłam się. Zauważył to.- Jesteś taka urocza i bezbronna gdy się rumienisz- wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki winda nie wydała dźwięku ,,pimmm". Oboje wyszliśmy. Harry podprowadził mnie do stolika. Odsunął krzesło jak siadałam. Siadł na przeciwko mnie. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Jakbyśmy bez słów się rozumieli.
- Dobry wieczór- zaś nam ktoś przerwał, ,, Czy ktoś naprawdę chce śmietnikiem po mordzie ?!"- pomyślałam-, czy dokonali już państwo zamówienia ?- zapytał wysoki brunet, miał max.25 lat.
- Prosimy dwa Coq au vin blanc- powiedział loczek nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Co do picia?- zapytał kelner.- Polecam Petrvs.
- Masz ochotę na wino ? - zapytał się mnie Harry.
- Nie- odpowiedziałam z uśmiechem. ,, Mam ochotę na ciebie Styles"- dodałam w głowie.
- Prosimy wodę.
- Dobrze, zamówienie będzie gotowe za 10 minut.
- Dziękujemy- powiedział Hazza. Rzucił szybkie spojrzenie na oddalającego się kelnera.- Mam coś dla ciebie- wstał i kazał zamknąć mi oczy. Czułam jak zapinał mi coś na szyi. Pocałował mnie w szyję. Przeszły mnie dreszcze.
- Otwórz oczy- zrobiłam to co kazał. Na szyi miałam średniej wielkości serduszko z napisem ,, Forever Yours. Hazza."
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję- rzuciłam mu się na szyje.- Jest cudowny- dałam mu buziaka w policzek. W torebce zawibrował mi telefon. Zobaczyłam kto dzwoni.
- Louis dzwoni- powiedziałam. Harry zmarszczył czoło.
- Tak-powiedziałam.
Catlin gdzieś uciekła. Biegła tak szybko... Nie mogłem jej dogonić. Mam złe przeczucia. Bardzo. Coś jej grozi- powiedział drżącym głosem. Był bliski płaczu. Zestresowałam się. Bardzo. Nie mogłam złapać oddechu.
- Alice, oddychał- podszedł do mnie Harry. Wziął mój telefon.
- Co jest Lou ? - zapytał lekko zdenerwowany. Słyszałam jedynie urywki rozmowy.
- O kurwa- powiedział Hazza-, zaraz będziemy. Bierz rzeczy i jedziemy- zostawił na stoliku 100 funtów.

***
Dojechaliśmy już do domu. Przez drogę Harry jedynie mnie pocieszał. Chłopaki rozmawiali. Przyjechał Zayn z Prerrie. Fioletowowłosa była przy mnie. Tuliła mówiła, że będzie dobrze. Niall nic nie mówił. Odezwał się z 3 razy. Nagle mnie oświciło. 

-Wiem !!- krzyknęłam Prerrie do ucha. Skrzywiła się. Przeprosiłam ją, wzięłam za rękę i pociągnęłam w do kuchni, gdzie byli chłopacy.- Słuchajcie mnie- przerwałam im-, rodzice Cat kupili nam telefony i mogę ją namierzyć. Boże, jak ja kocham jej rodziców. Jest w parku przy Waverley Road.
- Jedziemy.

* perspektywa Catlin *

- Co ty tu do kurwy robisz ?!- zapytałam najostrzejszym głosem, ale i tak mi z przerażenia zadrżał. Zaśmiał się.
- Nie tak ostro, bo jeszcze coś ci się stanie - patrzył na mnie z przerażającym wzrokiem i uśmiechem. Zrobiło mi się zimno. Coś zabłyszczało mu w ręce. Cofnęłam się.- Widzę, że nie tęskniłaś za mną - ścisnął pięść. Czułam się źle, bardzo źle. ,, Nie poddawaj się, nie pokazuj mu tej słabości co W TEDY"- pomyślałam. 
- Nigdy nie tęskniłabym za kimś takim jak ty- złość we mnie wzrastała.
- Może rozluźnisz się po- wyciągnął z kieszeni woreczek i pomachał nim, a w nim było TO, TO czego nie chciałam pamiętać.
- Po co przyjechałeś ?!- grałam na zwłokę skanując odległość między nami. Nie ma mowy, żebym uciekła. Prędzej czy później mnie dogoni.
- Zabawić się jak tamtej nocy- zaczął się śmiać. Oniemiałam.- Nie podobało się ?- był całkiem naćpany, ale tamto pamiętał. Skrywałam to na dnie serca. Skorzystał z mojej nie uwagi i zmniejszył odległość między nami. Od razu się odsunęłam. Podchodził coraz szybciej i coraz szybciej. ,, Jeszcze nie ma zjazdu, WIEJ "- podpowiedział mi głos w mojej głowie. Biegłam ile miałam sił w nogach, a jako lekkoatletyczka miałam jej dużo. Nie patrzyłam gdzie biegnę. Na kogoś wpadłam. Zaczęłam się rzucać, bo przypomniała mi się TAMTA NOC. Czułam się tak jak w tedy, bezsilna i słaba. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Ktoś mocno mnie trzymał, a ja próbowałam się uwolnić. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa. Miał przerażone oczy. Przytulił mnie.

- Już dobrze. Jesteś z nami.
- Nie jest dobrze, bo ON tu jest- poczułam jak moje ciało opada. Zobaczyłam twarz Louisa i ciemność.

***

Obudziłam się w czyimś pokoju. Ktoś koło mnie leżał. Wystraszyłam się, myślałam, że to ON. Zaczęłam się rzucać.
- Cat !! Cat !! Spokojnie, to ja, Louis- popatrzyłam na niego i mocno go przytuliłam.- Hej, hej, kochanie, bo mnie udusisz- popatrzyłam mu w oczy. Potrzebowałam go. Jego ciepła, jego ciała, jego głosu. Podniósł mój podbródek i mnie pocałował. Jedną rękę miałam na jego policzku, a drugą mierzwiłam jego włosy. On za to jedną rękę miał na mojej szyi, a druga powoli schodziła po plecach w dół. Wsunął delikatnie język do moich ust i zaczął ,,siłować" się z moim językiem. Przygryzłam jego wargę. Jego ręka była tuż nad wgięciem między moimi pośladkami, a plecami. Zaryzykował i zjechał troszkę niżej. Mocniej pociągnęłam go za włosy. Wydał z siebie jakby warknięcie. Ktoś zapukał do pokoju i przerwał nam tą intymną chwilę. 

- Proszę- powiedział.
- Mogę ? - zapytał Niall. Popatrzyłam na niego, widziałam w jego oczach smutek.
- Zostawię was samych- powiedział Louis i musnął palcami mój policzek. Wyszedł. Zostawił mnie w pokoju z Niallem. Wciąż byłam na niego zła.
- Catlin, przepraszam. Powiedziałem to w złości. Nie chciałem- złapał moją rękę i patrzył mi w oczy-, po prostu staram się jak nigdy. Jestem w tobie zakochany po uszy i to mnie boli, że nie mogę z tobą być, bo ty kochasz Louisa. Chciałbym być na jego miejscu. Móc cię pocałować, dotknąć, złapać za rękę... Ale wiem, że to się nie uda, tylko cały czas mam tą pieprzoną nadzieję, że to się uda, że będziemy razem- wyznał mi to, ale ja nie wiedziałam co powiedzieć więc go przytuliłam. Nie spodziewał się tego. Ktoś zaś zapukał do pokoju.
- Proszę- powiedzieliśmy z Niallem w tym samym czasie. Weszli wszyscy. Zdziwiłam się troszkę.
- Chcemy wiedzieć co się stałojak byłaś w parku. To zachowanie jak z niego wybiegłaś...- powiedział Liam. Wszyscy przytaknęli. Zayn trzymał za rękę Prerrie. Harry przytulał Alice od tyłu, głowę położyła na jej ramieniu i oplutł ręcę na jej talii, Liam stał przy Louisie, a Niall siedział koło mnie.
- Alice, ty znasz tą historię...- powiedziałam.
- To ten skurwiel to jest ?!?!- widziałam w jej oczach furię. Harry ją puścił i podeszła do mnie. Złapała za rękę.
- Coś ci zrobił ?!
- Nie, ale mi groził- popatrzyłam na nią.
- COO ?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!- zapytali w tym samym momencie wszyscy.
- Czas to wyjawić- powiedziała Alice i potarła moją rękę. Głęboko odetchnęłam i zamknęłam oczy.
- To było dwa lata temu....

________________________ 
Komy, komy i jeszcze raz komy proszę. Przepraszam za przekleństwa, ale nie wiedziałam jak to wyrazić. Miśki 7 komentarzy i wejdzie następny rozdział :*** Mam już wszystko przemyślane :D

niedziela, 15 września 2013

Rozdział XI

Rozdział XI

* perspektywa Louisa *
               
                  Od rozstania z Catlin nie mogłem przestać o niej myśleć. O jej blond włosach, szarych oczach, tym cudownym uśmiechu, anielskim głosie. Poczułem ,,motylki" w brzuchu. Otrząsnąłem się z tego amoku, bo podjechałem pod dom mojej dziewczyny. Musiałem z nią porozmawiać na temat Catlin. Po drodze kupiłem ciasto drożdżowe z galaretką. Wziąłem paczuszkę i wysiadłem. Eleanor powinna być w domu. Wyciągnąłem zza doniczki klucze i otworzyłem drzwi. Usłyszałem dziwne odgłosy. Kierowałem się za nimi. Wszedłem po schodach na pierwsze piętro. Odgłosy były coraz głośniejsze. Słyszałem nie wyraźne ,,mocniej". Podszedłem szybko do sypialni... Mojej dziewczyny ?  Nie chciałem żeby to było to co mam na myśli. ,, Zdradziła mnie, suka"- pomyślałem. Położyłem rękę na klamce i z krzykiem Eleanor ,, mocniej" i otworzyłem drzwi. Na łóżku z facetem zobaczyłem El. Oboje patrzyli się na mnie. Znałem tego kolesia... To... To Nathan Sykes z The Wanted.

- To nie tak jak myślisz...- powiedziała El schodząc z niego i owinęła się kołdrą leżącą na podłodze.
- Jesteś zwykłą szmatą. KONIEC !!! Rozumiesz ?! Nienawidzę cię, nie pisz do mnie, nic. Idź dawać dupy każdemu na ulicy...- wykrzyczałem jej w twarz. Nic żadnej reakcji. Bezduszna szmata. Wyszedłem... Nie, nie wyszedłem, wybiegłem z jej domu. Wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Wysiadłem i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je szybko.

- Lou, idziesz do nas ?- zapytał się mnie Niall. Nie odpowiedziałem i poszedłem szybko do pokoju.

* perspektywa Catlin *

     Wszliśmy z Niallem do domu. Daddy do mnie podszedł i przytulił mnie.

- Zaczynajmy, bo umrę z głodu- powiedział Niall. Cała nasza trójka się zaśmiała. Włączyliśmy Harrego Pottera. Siedziałam z nogami opartymi na pufie. Niall siedział po mojej lewej i pożerał 16 skrzydełko, a po prawej siediał Liam z popcornem. Wzięłam garść i jadłam pojedynczo. Usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi, odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Louisa. Był wściekły.

- Lou, idziesz do nas ?- zapytał Niall. Nic nie odpowiedział i poszedł do pokoju.
- Sprawdzę, co się stało - powiedziałam i poszłam w stronę pokoju Louisa. Podeszłam drzwi i zapukałam.
- Proszę- usłyszałam jego ostry ton, aż mnie dresz przeszedł. Weszłam i zobaczyłam go siedzącego tyłem na łóżku.
- Niall, nie chce oglądać, nie mam ochoty- powiedział ostro, ale nie tak jak wcześniej. Podeszłam do niego i przytuliłam jego plecy.
- Co się stało?- zapytałam, wyraźnie się rozluźnił. Puściłam uścisk, który zaplotłam pod jego szyją, bo chciał się odwrócić. Popatrzył mi głęboko w oczy.
- Eleanor mnie zdradziła - w jego oczach widziałam jedynie odrazę-, chłopaki mnie przed nią ostrzegali, a ja jak dureń ich nie słuchałem i kroczyłem za nią. Widziałem jak cię traktowała i nic nie mówiłem, dopiero jak wylądowałaś w szpitalu, wiedziałem kto jest dla mnie najważniejszy - serce biło mi tak szybko, że na pewno je słyszał, ze zdenerwowania przygryzłam wargę-, to TY jesteś dla mnie naważniejsza- pociągnął za mój podbródek uwalniając wagrę. Pogładził mój policzek, a w tym włosy.- Kocham cię Catlin- powiedział i pocałował mnie. Jego usta były takie ciepłe, w mojej głowie odbijało się tylko ,,  Kocham cię Catlin ". Położyłam swoje ręce na jego karku. Delikatnie wsunął język do moich ust, jęknęłam cicho. Pogłębiałam ten pocałunek z każdą sekundą. Nasze usta zachowywały się tak, jakby czekały na siebie wieczność, Idealnie dopasowane i zgrane. Przyciągnął mnie do siebie. Usłyszeliśmy jak coś spadło. Oboje odwróciliśmy się w kierunku drzwi. Stał tam Niall.

- Jesteście razem ?- wycedził przez zaciśnięte zęby. Popatrzyłam się mu w oczy, zobaczyłam w nich ból. Szybko odwrócił wzrok. Nie czekał na odpowiedź. Wybiegł z pokoju. Pobiegłam za nim. Widziałam jak bierze kluczyki i wychodzi. Miałam do pokonania jeszcze 6 schodków. Złapałam się poręczy i przeskoczyłam przez nią. Wylądowałam na prostych nogach. Pobiegłam w stronę Nialla, bo drzwi zostawił otwarte. Szybko chciał otworzyć drzwi od samochodu, ale mu się to nie udało. Spadły mu kluczyki. Stanęłam przy nim lekko zdyszana.

- Czego chcesz?!- zapytał taki tonem, że aż oczy mi się zaszkliły.
- Niall...- zaczęłam.
- Widziałaś co do ciebie czuje, okazywałem to w każdy możliwy sposób, a ty mnie tak potraktowałaś !!! Wiedziałaś o wszystkim, a jak szmata lizałaś się z Louisem - spoliczkowałam go.
- Nigdy o mnie tak nie mów !!! Rozumiesz ?!?! Nie jestem szmatą !! - ciepła ciesz spływała po moich policzkach. Nie mogłam tego wytrzymać. Pobiegłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie. Po prostu chciałam uciec stamtąd. Słyszałam jak Niall i Louis krzyczeli moje imię. Oddalałam się od nich coraz bardziej. Wbiegłam do jakiegoś parku i usiadłam na ławce. Płakałam, czułam jakby cały ból, przez te wszystkie lata ze mnie ulatywał.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy ?- usłyszałam drwiący głos. TEN znajomy drwiący głos.- Catlin Vega. Miło cię znów widzieć - popatrzył na mnie tym ćpuńskim wzrokiem. I w tym momencie przypomniał mi się ten wieczór, ten okropny wieczór, którego nigdy nie zapomnę...


_____________________________

 Proszę o komentarze Miśki. Zmniejszam 6 komentarzy następny rozdział ^^ Mam już wszystko obmyślane. Hihihi <3



wtorek, 10 września 2013

Rozdział X

Rozdział X

 * perspektywa Harrego *
                                 
                  Stałem 20 minut pod Jej domem i w dłoni miętosiłem małe pudełeczko z prezentem. Nie wiem co się ze mną działo. Zawsze byłem śmiały, a przy Alice czułem się tak jakby mnie znała całe życie. Każdy mój sekret, każdą słabość i zaletę... Nigdy nie czułem czegoś takiego. Może to znak ? Że to ta jedyna ? Że to na Nią czekałem ? Tego jeszcze nie wiem, ale strasznie bym chciał. Była 19.58. Odetchnąłem i wysiadłem z auta. Podszedłem do drzwi. Wziąłem jeszcze jeden głęboki wdech i wydech i zadzwoniłem dzwonkiem. Dom Alice był wielki i w nowoczesnym stylu. Usłyszałem tupnięcia obcasów i drzwi się odtworzyły. Zobaczyłem brązowooką piękność. Jej strój idealnie zgrywał się z jej opalenizną i delikatny, ale widoczny makijaż robił wielkie WOW...

 * perspektywa Alice *

          Zeszłam po schodach i nie minęła minuta, a usłyszałam już dzwonek. Policzyłam do trzech i otworzyłam. Zobaczyłam Mojego loczka. To teraz nie wierzę, że moje największe marzenie się spełniło. Był mój. Tylko mój, nie licząc jakichś ponad 10 mln. innych dziewczyn, ale one nie mogły Go dotknąć, przytulić, pocałować... Patrzyliśmy sobie w oczy, ta intensywna zieleń jego tęczówek wywołała we mnie onieśmielenie. Był ubrany tak. Jego loki wyglądały jakby dopiero wstał, co dodało mu uroku... Nie okłamujmy się, nawet w worze po ziemniakach wyglądałby jak Bóg.

- Cześć- zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do Niego i przytuliłam się.
- Witaj piękności- przytulił mnie mocniej i dał buziaka w policzek. Był ode mnie wyższy, pomimo tego, że miałam obcasy. ,, On jest taki idealny"- pomyślałam.
- Zapraszam na kolację- powiedział i wziął mnie za rękę. Poprowadził do swojego auta. To był chyba hmm... jaguar ? Otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść, za co podziękowałam swoim uroczym uśmiechem. Poczekał aż zapnę pas i delikatnie zamknął drzwi. Podbiegł do drzwi kierowcy i szybko wsiadł. Analizowałam jego każdy ruch, poruszał się z gracją i tak płynnie...
- To jaguar ?- zapytałam gdy odpalał silnik. Auto wręcz zamruczało. Było takie ciche...
- Tak Kochanie- popatrzył się na mnie z uśmiechem. Czułam jak się rumienię... Nie rumieniłam się od... Zaraz, ja nigdy się nie rumieniłam! Co on ze mną robił ? Zaśmiałam się w duchu.
- Mhmm... Może coś puścimy ?- odwróciłam wzrok.
- A na co masz ochotę ? - zapytał się z tajemniczym uśmiechem.- Adele, Bruno Mars, Macklemore czy Justina Timberlake'a ?
- Macklemore'a- ,, I na twoje usta "-dodałam w myślach. Jedną ręką włożył płytę i chwile później słyszałam dźwięki ,, Can't hold us ".
- Gdzie jedziemy ?
- Zobaczysz- popatrzył się na mnie i uśmiechnął się. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. O dzieciństwie, o rodzinie i o naszym związku.

  * perspektywa Catlin *

          Alice wyszła, zostałam sama w tym wielkim domu. Ehhh... Poszłam się wykąpać, gdy się ubierałam dostałam sms'a, od Louisa ,, Przepraszam, ale muszę coś załatwić. Nie mogę być na maratonie. Wybacz. Lou xx ". Odpisałam : ,, Mam nadzieję, że to ostatni raz ;) Uważaj na siebie. Cat xx". Nie minęła minuta, a wiadomość już przyszła. ,, Ostatni obiecuję :* To się nigdy więcej nie powtórzy, proszę Pani ;D Wrócę jak najszybciej. Lou xx". Dokończyłam się ubierać i szybko zrobiłam makijaż. Wyszłam i poszłam na autobus. Tak dawno nie jeździłam piętrowymi... Ehhh... Ostatni raz z tatą jak miałam 6 lat. Na wspomnienie o rodzicach, do oczu napłynęły mi łzy. Postanowiłam do nich zadzwonić. Po drugim sygnale mama już odebrała. Słysząc jej głos tak bardzo zapragnęłam żeby mnie przytuliła. Zawołała tatę i dała mnie na głośnik. Wszystko im opowiedziałam. Mama mi pogratulowała, a tata powiedział, że jeżeli, ktokolwiek zrobi mi krzwydę, to przyleci ze swoją wiatrówką. Byłam już blisko swojego przystanku, na którym miałam wysiadać. Więc zakończyłam rozmowę z rodzicami. Tak bardzo za nimi tęskniłam... Wysiadłam i idąc w stronę domu chłopaków, widziałam z 30 reporterów. Zadzwoniłam do Nialla.

- Niall, jestem blisko waszego domu, a przed nim jest z 30 reporterów...
- Już po ciebie wychodzę- powiedział, przerywając mi.
- Niall, nie, to pogorszy...- powiedziałam, myśląc, że mnie jeszcze słucha, ale usłyszałam jedynie sygnał rozłączenia. Ehhhh... Stałam przy drzewie i opierałam się o nie. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam Nialla. Przytuliłam go na powitanie. Przytulił mnie tak... Uczuciowo. W głowie zabrzmiała mi rozmowa z Alice :
,, - CAT ! CAT ! CAT !- zaczęła mi marudzić Alice.
- Co jest?!- zapytałam lekko zirytowana.
- On się chyba w tobie zakochał!
- Kto?! Louis?!- wypaliłam.
 - Głupia ty... Nie, nie Lou, NIALL ! "

  Szybko wyswobodziłam się z uścisku farbowanego. Lubiłam go, bardzo, ale nie żeby coś... W jego oczach zauważyłam ból, ale szybko zniknął
- Jak ty to zrobiłeś ?! Nie zauważyli cię- powiedziałam piszczącym głosem, bo trochę mnie wystraszył.

- Mamy tylnie wyjście i wystarczyło przejść się kawałek za domami sąsiadów i już- uśmiechnął się do mnie.- Chodźmy, bo Daddy już czeka z popcornem, chipsami, nachos, skrzydełkami z kurczaka i colą, a ja jestem bardzo głodny- powiedział i poklepał się po brzuchu.
- Chodźmy głodomorze- wyszczerzyłam się do niego i ruszyliśmy...


_________________________

Jak Wam się Miśki podobało ? Proszę o pozostawienie komentarzy i nie tylko od Nicol <3 ( za co bardzo dziękuję, bo jest moją stałą czytaczką :** ) znowu robię wyzwanie, 10 komów i nie tylko od Nicol <33 czekam :D

sobota, 7 września 2013

Rozdział IX

Rozdział IX

          Obudziły mnie promienie słońca smyrające moją twarz. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Alice. Spała na fotelu przy ścianie. Podnosząc się, zakręciło mi się w głowie, ale to zignorowałam. Stanęłam na równe nogi i podeszłam z kocem w ręku do Alice. Przykryłam ją i pocałowałam w czoło. Sala była średniej wielkości i koloru żółtego. Nienawidzę smrodu szpitala. Przyprawia mnie o dreszcze. Poszłam do łazienki, która była po prawej stronie od wejścia do sali. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam szarawą twarz z wielkimi sińcami pod oczami. Na głowię miałam założony biały, śmierdzący bandarz. Wzdrygnęłam się jeszcze raz patrząc w lustro. Nie poznawałam swojej twarzy. Bez wyrazu i uczuć. Pierwszy raz się tak czułam. Opłukałam buzię i chcąc zgiąć rękę przeszedł mnie ból. Zapomniałam, że mam wenflon. Skrzywiłam się. Ignorując ból umyłam się i wyszłam. Wycierałam ręcznikiem twarz i w momencie gdy rzuciłam go na łóżko wszedł Dr Castle.
- Witam panno Vega- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry Doktorze- uśmiechnęłam się.
- Widzę, że siostra śpi- popatrzył się na Alice-, więc zrobimy jeszcze badania krwi i może pani wychodzić- powiedział.
- To super, dziękuję- ze szczęścia przytuliłam go i wtym samym momencie do sali weszli chłopaki. Alice od razu się obudziła.
- Niech pani stawi się do pokoju zabiegowego za jakieś 15 minut- powiedział z tajemniczym uśmiechem i wyszedł. Chłopaki stali cicho, dopóki  nie odczekali jakiś 5 sekund po wyjściu doktora i podeszli do mnie.
- Jak się czujesz ?- zapytali chórkiem. Zaśmiałam się. Alice poszła do łazienki, a Harry wzrokiem powędrował za nią.
- Nawet dobrze, dzisiaj wychodzę, tylko jeszcze pobieranie krwi i mogę wychodzić- popatrzyłam na nich i uśmiechnęłam się, tak bardzo się cieszyłam, że mogę przebywać w towarzystwie moich idoli...
- To pakuj się- powiedział Niall.
- A co mam pakować ? Misia i żelki- popatrzyłam na Liama i Louisa. Patrzył na mnie takim zmarwtionym wzrokiem.
- Prerrie prosiła żebym ci to dał- podszedł do mnie Zayn, podał mi paczkę i uśmiechnął się. Otworzyłam ją i zobaczyłam to. Alice wyszła z łazienki i podeszła do Harrego. Loczek popatrzył na nią i złapał za rękę.
- Korzystając z okazji, z Alice chcemy wam coś ogłosić- powiedział Hazza-, jesteśmy razem- popatrzył na moją przyjaciółkę z takim uczuciem w oczach i pocałował w policzek. Chłopaki zaczęli gwizdać i gratulować im. Podeszłam do nich i przytuliłam.
- Gratulację, twoje sny i marzenia w końcu się spełniły- powiedziałam na ucho tuląc Alice.
- Dziękuję- pocałowała mnie w policzek.
- Cat, to idź się przebierz, potem idź na badanie, a my weźmiemy twoje rzeczy i pójdziemy do auta- powiedział Niall.
- Dobrze- powiedziałam drżącym głosem.
- Co jest?- zapytał Louis- Dalej boisz się igieł ?
- Tak i to bardzo.
- Mam iść z tobą?- zapytał się Lou, a chłopaki powoli wychodzili. Niall popatrzył się na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego i zniknął za drzwiami.
- Jakbyś mógł- uśmiechnęłam się do niego.
- To leć się przebierać, a ja poczekam- podał mi paczkę i popchnął w stronę łazienki. Weszłam i przebrałam się. Jeszcze raz obmyłam twarz i popatrzyłam w lustro. Nabrała trochę kolorów. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wyszłam. Louis obiął mnie w pasie.
- Brakowało mi ciebie- powiedział niemal szeptem.
- Mi ciebie też- wtuliłam się w jego ramię, był co najmniej o głowę ode mnie wyższy. Weszliśmy do zabiegowego. Czując ten ,,zapach" aż mi się niedobrze zrobiło.
- Usiądź- powiedział pielęgniarka-i podciągnij rękaw. Zrobiłam to co kazała. Lou do mnie podszedł i schowałam głowę w jego brzuch. Trzymał moją drugą rękę. Nawet nie wiem kiedy pielęgniarka pobrała krew i wyciągnęła wenflon.
- Już- powiedziała z uśmiechem. Przykleiła mi plaster i wręczyła mi wypis.
- Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem i wstałam. Wyszliśmy z Lou z pokoju zabiegowego.

- Pamiętasz jak utknęłaś na drzwie i skakałaś mi na ręce?- zapytał się.
- No pewnie, że tak- zaczęłam się śmiać, codziennie to sobie przypominałam-, miałeś potem ręką złamaną, bo tak jakoś dziko skoczyłam- powiedziałam cały czas się śmiejąc. - A pamiętasz jak jechałeś na rowerze i wjechałeś w dziurę i wpadłeś do oczka Noeli? - zapytałam nie przestając się śmiać.
- Hahahahaha, i miałem rybkę w majtkach- jego śmiech wywołał we mnie ciepło.
- Albo jak złote rybki próbowałeś utopić? Coś ci to wtedy nie wyszło- popatrzyliśmy się na siebie i zaczęliśmy się zaś śmiać. Wyszliśmy ze szpitala z wielkim śmiechem. Wszyscy czekali na nas w aucie. Idąc w jego stronę miarowo się uspoiliśmy. Weszliśmy do auta z uśmiechami na twarzach. Alice siedziała przy Harrym, a obok Hazzy Zayn. Usiadłam przy Liamie, a obok mnie Lou.
- Więc jakie plany na dzisiaj?- zapytał Niall.
- My idziemy na kolację- powiedział Harry trzymając Alice jakby bał się, że może ją coś wessać.
- Ja idę do Prerrie- powiedział Zayn.
- Podziękuj jej ode mnie - powiedziałam do mulata. Odpowiedział uśmiechem.
- Co wy na to żebyśmy zrobili sobie maraton Harrego Pottera?- zpytałam Liama, Nialla i Louisa.
- Dobry pomysł- powiedział Liam.
- Mi pasuje- odparł farbowany.
- Mi też- szepnął mi do ucha Lou.
- To załatwione- uśmiechnęłam się.

         Weszłam na górę po schodach do łazienki. Byłam w domu u Alice, teraz to też mój dom. Zaczęłam robić sobie lekki makijaż. Mój nowiutki telefon zawirował. Odebrałam wiadomość od Alice: ,, HELP ME !! Nie wiem w co się ubrać !!". Wyszłam szybko z łazienki i weszłam do pokoju, w którym mieszkałam z moją przyjaciółką.
- Otwieraj szafę- powiedziałam do niej. Otworzyła i zaczęłam przeglądać sukienki. Wybrałam to i kazałam Alice iść się przebrać. Wyglądała bajecznie. Pomalowałam ją na szybko.
- Wyglądasz PER-FECT- i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.- O której będzie twój książę?- zapytałam i poruszyłam brwiami. Wystawiła mi język.
- O 20 na białym koniu*- uśmiechnęła się.
- Na koniu, powiadasz?- uśmiechnęłam się.- Kochanie, zaraz 20, ja lecę się przebrać i do chłopaków idę- powiedziałam.
- Dobrze, miłego wieczoru- powiedziała, schodząc po schodach.
- Wzajemnie- krzyknęłam...


__________________________

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale miałam wiele spraw :*** Proszę o komy Miśki <333 Dzięki, że czytacie tego bloga :***

* Baby, musiałam dać tego konia :* Wybacz :* (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) xD